Fisker dopłacił 35 000 dolarów do każdego egzemplarza Karmy
Fisker miał zrewolucjonizować rynek samochodów luksusowych. Elektryczna limuzyna o osiągach nie odbiegających od benzynowych modeli okazała się strzałem w dziesiątkę. Niestety firma wpadła w poważne problemy i stanęła na skraju bankructwa. Wszystko zaczęło się od problemów z dostawcą akumulatorów, a przynajmniej tak uważano.
Specjaliści postanowili się przyjrzeć sprawie. Okazuje się, że problemy zaczęły się znacznie wcześniej. Producent zaczął tracić już na starcie produkcji. Opóźnienia oraz poprawki na początku pochłonęły od 50 do 100 mln dolarów. To podkopało poważnie sytuację producenta.
Fisker nie był jednak zrażony tymi kosztami i wydawał pieniądze na liczne imprezy promocyjne. Te oczywiście kosztowały masę pieniędzy, ponieważ były organizowane z wielkim rozmachem. Drogie jachty i szampan z drobinkami złota to tylko szczyt góry lodowej. W efekcie firma straciła przeszło 200 mln dolarów. Od początku produkcji sprzedano zaledwie 2450 egzemplarzy Karmy. To oznacza, że Fisker dołożył 35 000 dolarów do każdego egzemplarza. Firma broni się tym, że auto miało być tańsze w produkcji niż się w efekcie okazało. Szkoda, ponieważ marka miała szansę na stanie się poważnym graczem na rynku.
Fisker nie był jednak zrażony tymi kosztami i wydawał pieniądze na liczne imprezy promocyjne. Te oczywiście kosztowały masę pieniędzy, ponieważ były organizowane z wielkim rozmachem. Drogie jachty i szampan z drobinkami złota to tylko szczyt góry lodowej. W efekcie firma straciła przeszło 200 mln dolarów. Od początku produkcji sprzedano zaledwie 2450 egzemplarzy Karmy. To oznacza, że Fisker dołożył 35 000 dolarów do każdego egzemplarza. Firma broni się tym, że auto miało być tańsze w produkcji niż się w efekcie okazało. Szkoda, ponieważ marka miała szansę na stanie się poważnym graczem na rynku.
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby logowania się za każdym wejściem, musisz się
zarejestrować lub zalogować.